W świecie portali i grup poetyckich, zastrzeganie praw autorskich do swoich tekstów to już niemal standard. Ja nigdy tego nie robiłem, bo uważam, że ludzie w swojej wolności mają również prawo do kradzieży. I to tylko o nich świadczy, jacy są… a z drugiej strony, to pewien komplement, gdy ktoś twój tekst uzna za godny przywłaszczenia i pokazywania jako swój. Jednak wolałbym, jakby ktoś go kupił, a nie ukradł. I tak dochodzimy do tematu dnia, czyli rozważań o ghostwritingu.
Trzeba powiedzieć jasno, że co wymyślimy – należy do nas. I możemy zrobić z tym, co chcemy. Ja ostatnio coraz częściej rozważam temat ghostwritingu. Jest to naprawdę ciekawe zagadnienie, jednak ciągle budzi kontrowersje. Ghostwriting najprościej można określić jako napisanie tekstu na zamówienie z jednoczesnym zrzeczeniem się do niego wszystkich praw autorskich na rzecz zamawiającego. Czyli: piszemy wiersz – bierzemy kasę – ktoś tekst pokazuje jako swój.
Po co mi ghostwriting?
Do tych rozważań natchnęła mnie sprawa dość prozaiczna, a dotyczy mojego tomiku, który planuję samodzielnie wydać i sprzedawać. A dokładnie chodzi o ilość produktów w sklepie na FB czy np. tu na stronie. Z jednego tomiku można zrobić dwa produkty – druk i PDF. Jednak to nadal wygląda licho. I w swoich rozważaniach doszedłem do usług poetyckich. Czyli co? Wiadomo – wiersze i piosenki. Komu? Z tych zastrzeżeń praw przez amatorów można się śmiać, ale przywłaszczanie sobie cudzej wartości intelektualnej jest faktem. I tu wniosek trochę brutalny, ale oczywisty. Jak jeden coś kradnie, to drugi będzie chciał to kupić.
Niektórzy nie mają z tym żadnego problemu. Bo dla nich ghostwriting to copywriting i temat zamknięty. Jednak u wielu osób pojawia się duży dylemat moralny. Przecież tak nie można, to jest zwykłe oszustwo, tak jak przy pisaniu prac naukowych za kogoś. Z jeden strony racja. Z drugiej, tego problemu przecież nikt nie podnosi przy wpisach na blog czy FanPage. Ja rozumiem, że sztuka jest oceniana w głównej mierze przez pryzmat talentu. Tak jak przy pracach naukowych ocenia się potencjał intelektualny piszącego. Jednak sztuka to nie nauka i nie ma co porównywać. A z drugiej strony takie usługi, to jest jednak promocja poezji jako dziedziny sztuki.
Wiersze o miłości i przyśpiewki stadionowe
Doszedłem do wniosku, że wszystko będzie rozstrzygał ciężar gatunkowy ewentualnych zamówień. Bo nie wyobrażam sobie, pozbyć się praw autorskich do tomu wierszy. Jakby odniósł sukces, nie pogodziłbym się z tym i obrał jakąś mroczną ścieżkę do końca życia. Tak samo sprawa ma się z tekstami osobistymi, natchnionymi czy uważanymi za jedne z tych lepszych. Jednak wszystko wygląda zupełnie inaczej, jeżeli mówimy o treściach lżejszych.
W szkole średniej zdarzyło się parę wierszy miłosnych dla kumpli za piwo napisać. I tu właśnie myślę o czymś podobnym. O pisaniu mniej wymagającym. Na przykład o wierszach z rymami, których normalnie nie tworzę, ale wiem, że dla wielu tekst bez rymów to nie wiersz. Tak samo z pisaniem na różne okazje jak dzień matki. Sporo osób próbuje wyrazić wdzięczność i emocje przez wiersze, tylko im to nie wychodzi. A tak zamawia wierszyk, daje mamie jako swój i wszyscy zadowoleni.
Tomik wydam pewnie dopiero na przełomie maja z czerwcem, więc czasu do zastanowienia jest jeszcze sporo. Jednak muszę przyznać, że sam jestem ciekawy swojej decyzji i ewentualnej realizacji tego pomysłu. Za wszystkie opinie i sugestie, w komentarzu czy też w mailu, będę bardzo wdzięczny…
Jeśli znajdę wiersz na stronie autora w internecie, to czemu miał bym nie móc go użyć, udostępnić na stronie.
Wiersze po to są żeby jak najwięcej osób go przeczytało.
Jeśli autor sam zamieszcza wiersze, a jednocześnie sprzedaje książki, to powinien udostępnić tylko część w internecie, żeby zachęcić, przyciągnąć czytelników.
Resztę znajdą w księżce.