You are currently viewing Natchnienie, skąd je brać? Marcińczyk: Szczerość

Natchnienie, skąd je brać? Marcińczyk: Szczerość

Jeżeli mówimy o natchnieniu w formie klasycznej, to sprawa jest prosta; natchnienie przychodzi samo. Iskra podpala lont i mamy… napisany wiersz. Często od początku do końca, a jak nie, to myśl przewodnia pozwala pokonać wszystkie przeszkody. Jednak, co robić gdy brak iskry? Generalnie wyjścia są dwa. Możemy czekać lub szukać. Ciekawych i nielubiących czekać, zapraszam do lektury

Szczerość

powiedziałem mam wiele twarzy
chcesz je zobaczyć

każda będzie miała swój głos
zapytała z uśmiechem

rzekłem głos i charakter
odpowiedziała tak chcę

od tamtej pory tak siada
by mnie nie widzieć
gdy się odezwę wzywa
ptaki zagłuszają wszystko
niedługo chyba wyjdzie

Autor: Marcin Marcińczyk

Tekst powyżej powstał pod wpływem wiersza Marcina Świetlickiego “Świerszcze”. I to chyba jest najprostszy sposób – czerpać natchnienie od innych. Ogólnie w sztuce, w każdej postaci, spełnia się to wyśmienicie. Np. wystarczy dużo czytać i coś do głowy w końcu wpadnie. Tylko ten sposób niesie ze sobą duże zagrożenia. Przede wszystkim, nasze utwory mogą być zwyczajnymi kopiami. To samo dotyczy naszego stylu. Zafascynowani kimś, możemy zostać mimowolnymi naśladowcami, a to najprostsza droga do kiczu czy plagiatu. Jednak gdy coś nas wyjątkowo poruszy, to nie widzę problemu, by “cudzym” się wspomóc.

Przyroda i ludzie są jak sztuka

Wyjątkowe okoliczności przyrody, to druga, a może i pierwsza motywacja do pisania wierszy. Milionowy utwór o wschodzie czy zachodzie słońca, pierwszym śniegu czy wiośnie, może wydawać się niepotrzebny. Jednak ludzi wrażliwych nic tak nie potrafi poruszyć jak naturalne cuda nas otaczające. A czy to będzie kopia kopii, czy coś świeżego, to zależy już tylko od nas, piszących. Moim zdaniem, gdy szukamy natchnienia, musimy chodzić po świecie jako poeci świadomi; tak go odbierać i rejestrować. Przed wyjściem z domu sobie powiedzmy: jestem poetą i idę do pracy…

Ludzie. W tym przypadku podobnie, musimy wyjść i szukać okazji, tak samo przybierając postawę poety. Naprawdę powstaje inna relacja, gdy spotykamy kogoś jako poeta, a nie kolega, przyjaciółka, klient, itp. Jeżeli mówię o postawie poety, to chodzi tylko i wyłącznie o obserwację i odbiór świata (a nie epatowanie swoją erudycją czy utworami). Zwracajmy uwagę na słowa, które padają. Bawmy się z nimi w myślach. Łówmy ciekawe sytuacje. Prowokujmy naszych rozmówców do odważniejszych myśli i zwierzeń.

Perspektywa kontra natchnienie

Dla mnie osobiście najlepszym narzędziem do szukania natchnienia jest perspektywa. Jednak tu temat też trzeba rozważyć przynajmniej na dwóch płaszczyznach. Czyli jak postrzegamy, i jako kto. Gdy już wzruszył nas zachód i musimy o tym napisać, spójrzmy na niego pod innym kątem. Pomyślmy. Dla jednego dzień się kończy, a dla innego zaczyna. Jeden się rodzi, a drugi umiera. Lub sobie wyobraźmy, jak może go postrzegać ktoś z innym charakterem, temperamentem, czy ktoś innej płci.

Rada na koniec. Nie bójmy się naszej wyobraźni. Nie bójmy się myśli odważnych, nietypowych, czy przez niektórych uważanych za “złe”. Bo myśl to nie czyn. Jako twórcy jesteśmy niemal zobowiązani do przekraczania granic. Do sięgania tam, gdzie inni się boją lub zabraniają im ich kodeksy. Prowokowanie, łamanie tabu, to nic złego. Bez tego świat by zamarł w “ludowszczyźnie przaśnej” i nie ruszył się o krok.

Dodaj komentarz